Czasami zastanawiam się , czy to było naprawdę? Czy zwykła dyskietka, następca kasety, mogła w ogóle istnieć? Czy ja, będąc dzieckiem, miałam ten luz i żyłam w czasach, kiedy biegało się na podwórku przez większość wolnego czasu? Nikt nie gonił, świat trwał, a ja razem z nim. Tak, tak było! Ale w czarnej skrzynce tlił się początek nowej cywilizacji, mechanizacji, komputeryzacji.
Nie pamiętam dokładnej daty. Lata 80. Kiedy tata wracał z rynku zawsze przynosił jakieś nowości. Syntezator, gry telewizyjne i tym podobne wynalazki. Raz przyniósł coś bardzo ciekawego. Małe czarne pudełko z literami i cyframi Z ciekawością odkrywcy starałam się zdiagnozować, co to takiego? Może jakiś nowy instrument? Maszyna do pisania? Nowy, zagadkowy przedmiot przez dłuższą chwilę wypełniał moje myśli.
– Tato, tato, co to jest? – spytałam jak zaczarowana.
– Córciu, to ZX Spectrum! – odpowiedział tata z wielkim namaszczeniem.
– OOOOO, ale cudna nazwa – zapiszczałam, nadal nie wiedząc, co miał na myśli.
– Tato, to jakiś robot? – zapytałam z ciekawością.
– Nie kochanie, to komputer. – oznajmił.Niesamowite – pomyślałam. Mamy takie cudo w domu. Cieszyłam się jakbym poznała prawdę wszechświata. Od tamtej pory kochałam przedmioty, które mają duszę. Tak zaczęła się moja historia ze światem, który odszedł w zapomnienie. Na szczęście są ludzie, którzy cenią magię tamtej epoki i celebrują ten smak. W TV były dwa kanały i marzeniem było obejrzeć jakiś film wtedy, kiedy się miało na to ochotę. Marzenie się spełniło. Tata odkupił używany magnetowid JVC od znajomego. To był czad. Co tydzień tata jeździł na rynek, żeby wymieniać kasety. Nie było jeszcze wypożyczalni. Koledzy z podwórka przychodzili do mnie oglądać bajki Disneya. Z roku na rok do Polski napływało coraz więcej sprzętu i dostałam cudowny Atari. W LO pierwszy PC. Od najmłodszych lat wyrastałam w starym, ale jakże nowym, na tamten czas, świecie. Ile teraz bym dała, żeby choć na chwilę móc wrócić do tamtych chwil i poczuć ten smak, to oczekiwanie i radość. Wtedy trzeba było na wszystko czekać. Kolejne marzenie to stały dostęp do internetu. Połączenia przez telefon to była zmora. Wielkie rachunki. Jak już udało się połączyć i zobaczyć jaką potęgą jest to wirtualne centrum możliwości, euforię można było porównać do oczekiwania na pierwszą gwiazdkę. W internecie pierwsze czaty. ISQ, przez który poznałam kogoś z końca Polski. Piękne rozmowy, miłość, spotkanie. Coraz więcej informacji było dostępne w jedną sekundę. Stałe łącze, studia i życie. Piękne życie. Koniec kserowania książek, trzymania w domu opasłych encyklopedii. Jak każdy postęp i ten miał swoje pułapki. Pojawiła się samotność. Nieumiejętność korzystania z nowoczesności doprowadziła do zatracenia wielu relacji. Zniszczyła życie rodzinne. Nie tylko dorośli, ale również dzieci coraz częściej żyją w wirtualnym świecie. Gdzie realna rozmowa? Gdzie kontakt osobisty? Jak nasze życie będzie wyglądało za dziesiąt lat? Nie marzę już o postępie. Tęsknię za tamtym podwórkiem, za rodziną i zwykłą, ludzką rozmową. Na szczęście spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy mają podobny pogląd i czują podobnie. Nie zapominajmy o tamtym życiu, dajmy mu nowe miejsce. Niech nasze dzieci wiedzą, że można inaczej. To, co wartościowe jest ponadczasowe. Szczerość, miłość, dobro. Dbajmy o rodzinę, o przyjaźnie. Rozwijajmy swoje talenty. Nie trwońmy czasu na zapomnienie w sieci. Nie uciekajmy od życia. Pełnia jest w każdym z nas. Poszukajcie uczciwie w sobie. Ja znalazłam. Piszę, maluję i coraz rzadziej korzystam z techniki. Kiedy jemy posiłek wyłączam telewizor. Moje dzieci spędzają czas na dworze. Rozmawiamy i staramy się wspólnie rozwiązywać problemy. Jeżeli pasją są komputery, granie to pogłębiajmy wiedzę na ten temat, uczmy się i cieszmy z tego. Pamiętajmy jednak, że istnieje cienka granica pomiędzy pasją a uzależnieniem. Save The Floppy i nie uciekaj od realnego życia. W pędzie i zgiełku znajdź ten czas, moment na zobaczenie życia w innym wymiarze, przez pryzmat czystych wartości. Może jestem vintage, może odstaję od dzisiejszych standardów? Czy można jednak jasno zdefiniować szczęście?
Dla każdego będzie to indywidualna historia.
Jakbym czytał swoje myśli, świetnie to ujęłaś i zgadzam się z Twoim podejściem… no w 99% 😉