Gdyby istniała możliwość przeniesienia się w czasie o kilkanaście lat wstecz i przechadzki po Sopocie, wielu z nas poczułoby co najmniej nieswojo. Czas płynie, a otoczenie zmienia się nieraz tak szybko, że po kilku miesiącach już nie pamietamy co było w danym miejscu wcześniej. Powrócmy na chwilę do kurortu w ostatnm roku dekady lat 90.
Rok 1999 w kurorcie rozpoczął się bombowo. 5 stycznia w ciągu 7 sekund wyleciał w powietrze budynek byłego sanatorium ZREMB-u. 35 kilogramów materiału wybuchowego zrobiło swoje i dziesięcio kondygnacyjny budynek zamienił się w kupę gruzu. Właściciel terenu firma STU Hestia przystąpiła do budowy swojej centrali, która miała powstać w następnychc latach. W nowym roku Sopot obudził się jako miasto na prawach powiatu. W życie zaczęły wchodzić cztery reformy rządu Jerzego Buzka. W czerwcu 1999 roku ukończono przy ul. Grunwaldzkiej budowę „Domu pod wieżą”, który powstał w miejsce na poły zrujnowanego budynku, w którym mieścił się szpital reumatologiczny (jeszcze wcześniej hotel Cesarski Orzeł). Znalazły się tam nowe apartamenty, pomieszczenia na sklepy, restauracje i biura. Cena metra kwadratowego wahała się pomiędzy
2300 a 3200 marek niemieckich. Program odnowy elewacji ruszył dopiero rok wcześniej i przywrócone do świetności nieliczne jeszcze kamienice oraz wyremontowane chodniki pokazywały
ogrom pracy do wykonania. Jeżeli firmy chciały mieć biura w Sopocie, musiały szukać siedziby w starych, nielicznych biurowcach, albo w kamienicach, o mało reprezentacyjnych, szarych fasadach.
8 marca 105 lat ukończyła najstarsza sopocianka – Matylda Ledóchowska. Córka barona Ernesta Warnesiusa, absolwentka Uniwersytetu Wiedeńskiego, żona Antoniego Ledóchowskiego, założyciela Szkoły Morskiej w Tczewie i matka prezydenta Sopotu Henryka, zmarła rok później.

Kurort papieski
Podczas wiosennych miesięcy 1999 roku kurort żył zapowiedzianą wizytą i mszą na hipodromie, którą poprowadzić miał papież Jan Paweł II. Sopocka policja rozpoczęła akcję pod kryptonimem „Perła”, w ramach której funkcjonariusze odwiedzali sopocian mieszkających w pobliżu hipodromu przeprowadzając rozpoznanie. Rozpoczęła się budowa ołtarza papieskiego, którą nadzorował główny projektant dzieła Jerzy Kołodziej (zmarły w 2009 r.). W kwietniu na teren hipodromu weszli saperzy z Helu. Podczas rutynowych prac odnaleźli niewybuch 150-kilogramowej bomby lotniczej oraz liczne odłamki pocisków. Przed wizytą papieża, rozpoczął się na hipodromie plener
ludowych twórców, których rzeźby zdobić miały sopocki ołtarz. Pole pleneru odwiedzać zaczęli wszelkiej maści celebryci, politycy i całkiem zwyczajni obywatele. Wielkie przygotowania zwieńczyła 5 czerwca msza święta na hipodromie, w której wzięło udział ok. 700 tysięcy wiernych. Miasto nie odczuło jednak specjalnie tej liczby. Po mszy w ciągu kilku godzin pielgrzymi rozjechali się do domów, dzięki licznym dodatkowym pociągom i autobusom.

Futuryzm i codzienność
Po raz pierwszy na łamach prasy trójmiejskiej pojawił się pomysł na budowę mariny i sztucznej
wyspy u wybrzeży Sopotu. Urząd Miasta wydał pierwszą płytę o przedwojennym kurorcie okraszoną licznymi zdjęciami, wizualizacjami i interaktywnym planem miasta. W marcu uroczyście podpisano umowę między miastem a firmą Nederpol. Firma zadeklarowała się dokonać karkołomnego wyczynu i kompleksowo przebudować okolice molo i ulicy Grunwaldzkiej. Wtedy chyba nikt łącznie z pomysłodawcami tak do końca nie wyobrażał sobie, jak to będzie wyglądało i jak długo to potrwa. Sami sopocianie nie bardzo sobie wyobrażali, że z krajobrazu miasta znikną betonowe budynki PGS, pawilon „Społem”. Wieczne i niezbędne wydawały się być pobliskie budy z kebabami, zapiekankami, jedzeniem wegetariańskim, ciuchami i tańcem erotycznym. Wówczas „Bar pod wierzbą” był jedynym miejscem, gdzie można było coś w kurorcie zjeść o nocnej porze i tam właśnie, pod grająca szafą, przecinały się szlaki nocnych imprezowiczów. Oferta nocnej zabawy – w porównaniu z dzisiejszą – była wówczas skromna. Spatif straszył ciemnymi
oknami, był w przebudowie. Od jakiegoś czasu zamknięty był równie kultowy „Złoty Ul”, który
co prawda wreszcie znalazł dzierżawcę, ale w 1999 roku nic się w lokalu nie działo. Lokale na Monciaku można było policzyć na palcach obu rąk. W nocy można było pójść tylko do „Kawiaretu” i „Sfinksa” w Parku Północnym oraz do dyskoteki „Galaxy”, która odstraszała barbarzyńskimi ochroniarzami. Był jeszcze pub „FM” oraz „Piątka” i „Siouxie” na górze deptaka. Przybywało sklepów, potem filii banków. Sopocian czekała jeszcze gorąca dyskusja, jaki ma być charakter reprezentacyjnej ulicy kurortu.

Światowy tenis i muzyka
Hiperatrakcją letniego sezonu w kurorcie był turniej tenisa ziemnego Prokom Open, na który przybywała niemal cała śmietanka polityczna i biznesowa, która chciała zobaczyć tenisistki z czołówki światowego rankingu. W roku 1999 r. turniej wygrała Conchita Martinez. Za polską gwiazdę turnieju uchodziła wówczas Magdalena Grzybowska, która jednak kariery w tenisie nie zrobiła i wkrótce znikła z firmamentu życia sportowego i publicznego. Pod koniec sierpnia w Operze Leśnej podczas 36 festiwalu wystąpiły gwiazdy światowego formatu. Będąca u szczytu kariery Whitney Houston i powoli ją kończący, ale bardzo popularny w Polsce, Lionel Richie.
Na scenie zamontowano dla Houston specjalnie sprowadzone z Niemiec dmuchawy tłoczące ciepłe
powietrze, jako, że w kontrakcie zawarto specjalną klauzulę, że diva nie zaśpiewa jeśli będzie za zimno. Whitney nie omieszkała pokazać, że aura jest dla niej co najmniej niewłaściwa, demonstracyjnie wydmuchując do kamery parę z ust. Jej córka Bobbi Kristina towarzyszyła matce na scenie ubrana jak na syberyjski mróz. W końcu Whitney wykonała swoje największe hity, po czym w kolumnie samochodów na sygnale pomknęła na lotnisko w Rębiechowie i opuściła Polskę. W ciągu kilku lat kariera Houston załamała się z powodu uzaleznienia od narkotyków, które doprowadziły do śmierci piosenkarki w 2012 r. 30 października rozpoczął się remont 137-
metrowego odcinka mola. Na prace przeznaczono 6 milionów złotych, z czego 4 miliony wyłożyło miasto. Molo stało się na pewien czas wyspą.