Zapraszamy do zapoznania się z szóstym odcinkiem powieści Leszka Uschlera pod tytułem „Wojna o Pokój”.
Dzisiejszy odcinek rozgrzeje arktyczne okowy płomyczkiem miłości i rozwieje lęki o przyszłość ludzkości…

Płatki śniegu nieprzerwanie opadające na wysokie zaspy, którymi otoczony był jednokondygnacyjny, owalny budynek, tańczyły w rytm pracującego jednostajnie w oddali agregatu.

Pod wpływem sporadycznych, ale niezwykle silnych podmuchów arktycznego wiatru płatki śniegu wirowały i układały się we wzory, które przy zaangażowaniu choćby odrobiny wyobraźni, pozwalały dostrzec w nich to, co tylko mogło przyjść do głowy.

Wysoki, silnie zbudowany mężczyzna stojący przed grubą szybą oddzielającą go od świata zewnętrznego, zamyślony wpatrywał się w śnieżne widowisko rozgrywające się za oknem.

Powoli gładził palcami zaciśniętą w pięść lewą dłoń.

Naprężone muskuły rytmicznie pracowały pod opiętą na jego torsie koszulką.

Ubrany był jedynie w czarną koszulkę z krótkim rękawem i ciemne, materiałowe spodnie spięte czarnym skórzanym paskiem ze srebrną, owalną klamrą.

 

– Nad czym się tak zastanawiasz? – z zamyślenia wyrwał go głos kobiety, która w tym samym momencie położyła delikatnie dłoń na jego ramieniu.

Wyrwany z zamyślenia odwrócił się gwałtownie w jej stronę.

Zobaczył młodą, wysportowaną kobietę ubraną w nieskazitelnie biały kitel. Jasne, długie włosy spięte miała w równo ułożony na środku głowy kok.

Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i przysunęła bliżej niego, przekręcając na bok głowę i przyglądając się mu uważnie.

– Nerwowy jesteś. A więc? Rozmawialiśmy już o tym. Mówiłam ci, nie myśl o tym już tyle. Za późno, żeby się z tego wycofać – odezwała się, nie czekając na jego odpowiedź.

Podniosła dłoń z ramienia mężczyzny i powoli, jednostajnie pogładziła go po gładko zaczesanych w tył, ciemnych, lekko pofalowanych włosach.

Mężczyzna chwycił energicznie jej dłoń i przysunął do swoich ust.

Przycisną ją mocno, pocałował i odetchnął głęboko.

– Mówiłaś. Pamiętam – odpowiedział odsuwając nieznacznie dłoń kobiety od swojej twarzy.

Pojedyncze płatki śniegu osiadały na podgrzewanej od wewnątrz szybie. Po chwili rozpuszczały się i spływały nieregularną trasą w dół, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie.

– Wiem, że pamiętasz. Ale nie wyglądasz, jakbym cię przekonała. Nie ryzykuj – kobieta drugą dłonią objęła stojącego przed nią mężczyznę w pasie.

Był od niej znacznie wyższy. Jego rozbudowana muskulatura wspaniale kontrastowała z drobną i zgrabną postacią kobiety. Przytulił ją mocno i oplótł jej ciało swoimi silnie umięśnionymi rękoma.

Wtuliła się głęboko w jego ramiona i zamknęła oczy.

– Nie mogę pozbyć się tych myśli. Nie wiem co się ze mną dzieje. Wcześniej nie miałem żadnych wątpliwości, że postępujemy słusznie. Ze tak musi być – odpowiedział po chwili i mocniej przytulił ją do swojego ciała. Mocno przycisnęła głowę do jego klatki piersiowej.

Przez cienką, bawełnianą koszulkę bez trudu wyczuwała i niezwykle wyraźnie słyszała bicie jego serca.

– Kocham cię i nie chciałabym cię stracić. Za nic na świecie – powiedziała odpychając się dłońmi od mężczyzny i podnosząc do góry wzrok.

– Nie stracisz. Obiecuję – uwolnił ją z uścisku, zniżył twarz i pocałował ją w jej mięsiste, lekko rozchylone usta. Odwzajemniła pocałunek przesuwając ręce w górę, ku jego szyi.

– Muszę wracać do pracy – dodała po chwili i na pożegnanie jeszcze raz pogładziła go po włosach.

Popatrzyła jeszcze chwilę w jego oczy, po czy spuściła wzrok i odwróciła się.

– Nie zawiedź mnie – rzuciła na pożegnanie i oddaliła się w kierunku wyjścia.

Przyłożyła dłoń do czytnika zlokalizowanego na ścianie po prawej stronie białych, stalowych drzwi.

Zielona linia czytnika laserowego przesunęła się pod wpływem dotyku z dołu w górę i z powrotem.

Po chwili w górnej części urządzenia dwukrotnie zamrugała zielona lampka i drzwi otworzyły się.

Kobieta weszła do sąsiedniego pomieszczenia nie oglądając się za siebie.

Drzwi za nią zamknęły się a lampka mrugnęła krótkim czerwonym światłem, jakby na pożegnanie.

Po kilkunastu sekundach z drugiej strony pokoju otworzył się kolejne drzwi i wyszedł z nich elegancko ubrany mężczyzna.

Miał około sześćdziesięciu pięciu lat. Czarna, wyglądająca niezwykle świeżo marynarka okrywała białą, zapiętą pod samą szyję koszulę.

Okulary w cienkich srebrnych oprawkach dodawały mężczyźnie powagi i podkreślały jego inteligentne spojrzenie.

– Dzień dobry Igor. Jak mija dzień? – skierował swoje słowa do stojącego ciągle przy oknie mężczyzny.

– Witam pana. Dziękuję, wszystko w porządku – odpowiedział wyciągając dłoń w jego kierunku.

Mężczyzna energicznie potrząsnął jego dłonią.

– Czy Alicja jest u siebie? – zapytał.

– Tak, pracuje – odpowiedział wypuszczając dłoń mężczyzny z uścisku.

– Kochasz ją, prawda? – zapytał bezpośrednio bez zbędnego wstępu, delikatnie opuszczając okulary na czubek nosa.

Wyraźnie zaskoczony pytaniem zamarł na chwilę w bezruchu, spuszczając wzrok w kierunku białej posadzki.

– Przestań Igor. Nie jestem ślepy – kontynuował mężczyzna.

Igor Makarov podniósł wzrok, a w kąciku jego ust pojawił się uśmiech.

Skinął lekko głową na potwierdzenie. Starszy mężczyzna poklepał go delikatnie po ramieniu.

– Mam wobec was plany. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze – powiedział i już miał skierować swe kroki w kierunku pomieszczenia do którego przed kilkoma minutami weszła młoda kobieta, gdy poczuł na ramieniu zatrzymującą go w miejscu dłoń.

– Jakie plany? Co ma pan na myśli? – zapytał z nieskrywanym zaciekawieniem.

Mężczyzna zatrzymał się i odwrócił ponownie w kierunku mężczyzny.

Podszedł bliżej i z uśmiechem na twarzy spojrzał prosto w jego oczy.

– Wiesz Igor. Lubię cię. Jesteś … – zawiesił na chwilę głos, by po chwili kontynuować – przyszłością tej planety. Dzięki tobie i tobie podobnym stworzymy nowy, lepszy świat.

Młody mężczyzna zrobił krok do tyłu poprawiając dłonią włosy.

– Co ma pan na myśli? – odpowiedział po chwili ciszy.

– Igor. Ty doskonale wiesz co mam na myśli. Nie bój się tego. Będziesz żył z Alicją długo i szczęśliwie. I mam nadzieję, że wasza miłość zaowocuje licznym potomstwem – odpowiedział poprawiając dłonią oprawki okularów.

Młody mężczyzna ponownie spuścił wzrok.

– Nie bój się, tak musi być. Te decyzje zapadły już dawno temu. Ty jesteś w komfortowej sytuacji. Ty się naprawdę zakochałeś. Inni nie mają tyle szczęścia – kontynuował mężczyzna.

– Co to znaczy? Co to znaczy, że nie mają tyle szczęścia?

– To znaczy, że dostaną partnerki z „przydziału”.

– Z „przydziału”? – kontynuował pytania, jakby ciągle nie rozumiał co starszy mężczyzna ma na myśli.

– Tak jest. Dobrane i maksymalnie dopasowane do swoich partnerów – odpowiadał cierpliwie – To wy stworzycie nowy, lepszy świat, pamiętasz?

– Pamiętam. Mówili o tym przy rekrutacji. Pamiętam wszystko … – zawiesił głos, jakby chciał jeszcze coś dodać. Powstrzymał się jednak i pokiwał tylko głową.

– Muszę iść. Na pewno będziemy mieli jeszcze okazję porozmawiać. Do zobaczenia Igor – rzucił na pożegnanie i odwrócił się w przeciwnym kierunku.

– Do zobaczenia – odpowiedział młody mężczyzna podnosząc rękę na pożegnanie.

Drzwi otworzyły się ponownie i starszy mężczyzna zniknął w głębi sąsiedniego pomieszczenia.

Igor Makarov został w pomieszczeniu sam.

Ponownie zbliżył się do okna, na którego szybie białe płatki nieustannie zamieniały się w wodę.

Przybliżył twarz do szyby, jakby chciał poczuć chłód panujący po jej drugiej stronie.

W oddali, pomiędzy zaspami śniegu poruszył się jakiś ciemny kształt.

Mężczyzna przybliżył się jeszcze bardziej do szyby i zmrużył oczy wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą zakłócony został zimowy krajobraz.

Przyglądał się uważnie, ale nie zauważył już żadnego ruchu. Silniejszy podmuch wiatru skierował większą ilość śniegowych płatków w kierunku okna, które rozmyte na szklanej tafli skutecznie rozmyły widok zewnętrznego świata.

Mężczyzna odwrócił się plecami do okna i splótł palce obu dłoni wysoko nad głową.

– Jesteśmy przyszłością tej planety – powiedział cicho do siebie i ukrył twarz w złożonych równo dłoniach.

Agregat pracujący w oddali nadal wydawał z siebie jednostajny, mechaniczny i jakby złowieszczo brzmiący dźwięk.