Parę dni temu przeglądałem z dziećmi stary atlas. To jeden z tych starych atlasów, na których Ameryka jest jeszcze białą plamą, a ziemia podparta jest na czterech żółwiach. Czyli mój, szkolny. W pewnym momencie natrafiliśmy na pogryzdaną mapę Europy, z dorysowanymi charakterystycznymi „grzybami” symbolizującymi nuklearne eksplozje. Pedagogicznie klarując dzieciom „to nie ja, to tak już było”, zastanawiałem się w którym roku to mogłem narysować. Wydaje mnie się że gdzieś około 1987, na pewno w szkole podstawowej. Ale dlaczego wybrałem wielkie „A” jako temat atlasowej profanacji? Czy zagrożenie wojną nuklearną było tak wyczuwalne w ówczesnych latach? A może to z powodu wybuchu w Elektrowni Atomowej „Czarnobyl”?
Cold War
Lata 80, trwa tak zwana zimna wojna pomiędzy państwami zrzeszonymi na mocy Układu Warszawskiego (pod wodzą ZSRR) a sygnatariuszami Paktu Północnoatlantyckiego (pod przewodnictwem USA) . Antagoniści prężą pancerne muskuły: miliony żołnierzy, dziesiątki tysięcy sztuk sprzętu zmechanizowanego gotowe jest do walki w imię wyższości kapitalizmu nad komunizmem. I vice versa, конечно.
Głównym orężem obydwu bloków jest jednak broń jądrowa. To użyte po raz pierwszy 6 Sierpnia 1945 w Hiroshimie dzieło zespołu Dr. Oppenheimera. posiada straszliwą moc! Pozwala niszczyć całe miasta jednym uderzeniem, sprawiając że ziemia na wiele lat staje się nie do użytku. Ale przede wszystkim jest doskonałym środkiem odstraszającym. Rozpoczyna się atomowy wyścig zbrojeń, mający zapewnić równowagę głowic i sił na świecie.
O ile na początku tego biegu szaleńców, w 1950 roku USA posiadało 299 głowic, a ZSRR 5, to już w roku 1975 stosunek ten wynosił już 27 519 do 19 055! Już część tej Ilości jest wystarczająca do wywołania efektu tzw. Zimy Jądrowej, który zabije większość z ocalałych po wojnie jądrowej ludzi.
Zabójczy deszcz oczyści dziś świat
Jako 6 letnie dziecko słuchałem Radia Sputnik. Zachwycałem się osiągnięciami radzieckich naukowców, stających na głowach by wsiegda było sonce. Bałem diabolicznych imperialistów, próbujących za wszelką cenę nie pozwolić nam na dostatnie życie. Dlaczego Oni to nam robią?!? – pytałem ze łzami w oczach szarpiąc za poły maminej spódnicy . A Mama wówczas to, mrucząc pod nosem coś o ruskiej propagandzie, przełączała radio „Amator” (Stereo) na inną stację.
Panicznie bałem się również częstych ćwiczeń obrony cywilnej, podczas których włączana była syrena alarmowa (przypadkiem umieszczona na dachu drugiego budynku – 20 metrów od naszego okna).
W roku 1984, na pierwszej antenie Telewizji Polskiej, został wyemitowany wstrząsający (nie tylko dla psychiki 8 latka…) film „The Day After” (USA, 1983).
Obraz szokująco dokładnie ukazywał wizję atomowej pożogi, podczas ataku Rosjan na Amerykę. Zresztą nawet dzisiaj warto zapoznać się z filmem, na przykład na YouTube – efekty specjalne zdumiewająco nie zestarzały się…
Projekcja „The Day After”, czego dowiedziałem się podczas analizy materiałów do poniższego artykułu, była częścią trwającej w Polsce akcji propagandowej.
Życie w cieniu atomowego grzyba
Choć to w tej chwili dla nas niepojęte, władze socjalistycznej Polski przygotowywały nas na śmierć. W 1983 roku rozpoczął się tzw. „Kryzys Atomowy” o oznaczeniu kodowym „Pierwsze Uderzenie”. 1 Grudnia do bazy w „Ramstein” (RFN) przetransportowane zostało 9 nowoczesnych pocisków manewrujących „Pershing II”. Rozmieszczenie tych rakiet w tym konkretnie miejscu powodowało, że w ciągu sześciu minut mogły one dosięgnąć i zneutralizować CAŁE radzieckie dowództwo, ograniczając znacznie możliwość kontruderzenia. Tak notabene to sytuacja podobna do tej, kiedy ZSRR wykonał próbę (zakończoną niepowodzeniem) umieszczenia rakiet balistycznych na Kubie (1962r. kryzys kubański). Wracając jednak do roku 83: Rosja wycofała swojego negocjatora z Genewy, żądając natychmiastowego wycofania pocisków. A świat… Świat znalazł się po raz kolejny na granicy wojny ostatecznej.
W programach publicystycznych demonstrowano nam w jaki sposób zachować się po ataku (nie patrzeć w stronę wybuchu, położyć się na ziemi, w stronę odwrotną od eksplozji). Z jakich źródeł wody korzystać. Jak założyć maskę gazową i wymienić filtr. Jak rozpoznać sygnały obrony cywilnej.
Jak eliminować szpiegów.
FlatOut
Kryzys zakończył się 19 Listopada 1985, spotkaniem nowo wybranego rosyjskiego sekretarza generalnego KCPZR, Jurija Gorbaczowa z Ronaldem Reganem, oraz podpisaniem pierwszego porozumienia o rozbrojeniu.
Świat odetchnął z ulgą. Do roku 86.
Dylu, dylu, dylu, dylu – leci chmura z Czarnobylu…
Pamiętam że to był ciepły, kwietniowy dzień. Wyjątkowo ciepły.
Na pierwsze godziny klasa VIA miała zaplanowany WF.
Kiedy kazano nam iść na łącznik, spodziewaliśmy się kolejnego apelu na którym my, sopockie dzieci będziemy śpiewać „…albo na dnie z honorem lec..”. Jednak tym razem, zamiast huku starych estradówek z przegniłymi membranami czekało na nas kilka osób w białych kitlach. Znów nam będą sprawdzać jaja? – próbowaliśmy snuć domysły. Kazano nam ustawić się w kolejkę i każdemu nalewano 1/5 szklanki cieczy. Zabroniono popijać (co dużo z nas zapamiętało na długie lata imprezowego życia). Płyn w smaku był obrzydliwy – smakował jak ciecz do odkażania, z którą stykałem się u dentysty.
Pamiętam WF-istę, który ukradkiem popijał płyn „Mandarynką” ze Skowarczu, nabytą w szkolnym sklepiku. Powiedziano nam że gdzieś, w ZSRR coś się stało i to jest lekarstwo. A był to 29 Kwietnia – 3 dni po wybuchu bloku elektrowni jądrowej w Czarnobylu…
Dlaczego tak późna reakcja? Przez początkowe godziny ZSRR ukrywało informację o katastrofie. Komunizm był przecież niezwyciężony i ŻADNE porażki się go nie imały. Promieniowanie, które zwiększyło się o 550 tysięcy razy(!) zostało wykryte przez polską stację pomiarową w Mikołajkach. Samo przyznanie się do faktu zostało na Rosjanach praktycznie wymuszone.
Nie było czatów, FB, Tweetów – w dzisiejszych latach zapewne znalazł by się „XDwariacik” robiący sobie selfie na tle płonącego reaktora. Wtedy obowiązywała blokada informacji. Wyłączono wszystkie telefony prywatne w okolicy… Pierwsze oficjalne informacje w Dzienniku Telewizyjnym zostały podane 30 kwietnia, a więc 4 dni po katastrofie! KLIKNIJ BY ZOBACZYĆ
A poza tym współcześni naukowcy kwestionują samą zasadność podania płynu Lugola (czyli wodnego roztworu jodku potasu i pierwiastkowego jodu) – szczególnie ludności nadmorskiej. Jednak wydaje mnie się, że nawet jeśli nie miało to (bo nie mogło mieć) wpływu na zdrowie fizyczne, to podziałało jako placebo. Otrzymaliśmy cudowne lekarstwo. Władza się nami opiekuje. A jak wiadomo – wiara czyni cuda.
No cóż, chyba dowiedziałem się dlaczego nuklearne grzyby wyrosły w moim atlasie.. I dobrze że, jak na razie, tylko w nim…
Gorbaczow ma na imię Michaił. Ale poza tym świetny artykuł, tak jak i cała zawartość serwisu.
Pozdrawia były Spectrumowiec :^)