Niedzielny mglisty, listopadowy poranek. Przemykam pustymi gdyńskimi ulicami. Mimo wczesnej pory śpieszę się bardzo, czując lekki niepokój. Zakląłem pod nosem, bo miałem zwlec się wcześniej z łóżka. Jasny gwint! Jeśli się spóźnię to czeka mnie dreptanie w kolejce. Mijam pojedynczych przechodniów spieszących się do kościoła. Miast złości lekko się uśmiecham, bo teoretycznie tez wyszedłem w tym celu ku zadowoleniu moich starych. Ale moja świątynia tego dnia jest gdzie indziej. Sięgam dłonią do wewnętrznej kieszeni kurtki. Próbuje wyczuć kształt by upewnić się jeszcze raz czy zabrałem to bez czego ta niedziela i następne po niej dni nie miałyby sensu. Uff… są…. Wyczuwam kwadratowe pudełko z cenną zawartością. To dyskietki – magnetyczny przedmiot pożądania. Pomyśleć że te małe nośniki przynoszą tyle radości.
Rozmarzyłem się nieco… Co dziś sobie nagram? Coś fajnego co zajmie mnie na długie godziny przy komputerze. Nagle przychodzi ta sroga myśl: Cholera! Znów zakląłem pod nosem. Mam dziesięć dyskietek, a jeśli któraś jest uszkodzona? Jeśli mi tej jednej zabraknie? Może od kogoś pożyczę? Motyla noga! Mogłem kupić sobie dwie paczki. Eh…..Może jednak obędzie bez problemów? Skręcam za budynkiem sądu i zostało mi już tylko kilkadziesiąt metrów. Widzę innych spieszących się niczym stado zombie w tym samym kierunku. W kierunku giełdowej świątyni. Nerwowo przyspieszam zdając sobie sprawę, że każdy minięty będzie za mną w kolejce. Ostatnie schody pokonuje jednym susem. Mam już przygotowane drobniaki na wejściówkę więc ów checkpoint zajmuje mi tylko parę sekund. Chwilę później dopadam kolejkowego ogona. Nerwowe pytanie: Kto ostatni? Kątem oka widzę parę znajomych twarzy na sali, ale pogadam z nimi później. Najważniejsze by nagrać dyskietki, by było co robić do następnej giełdy. Wyciągam z kieszeni moje pudełko skarbów. Jeszcze raz nerwowo liczę czy zawartość się zgadza. Wtem słyszę szmer w kolejce. Od początku w kierunku jej końca wędruje niczym plotka przekazywane z ust do ust krótkie zdanie: „Cannon Fodder 2 właśnie wyszedł!”.Szelmowsko się uśmiecham. No to znam po części swój plan zajęć na najbliższe tygodnie.No i dobrze – pomyślałem. Przekazuję radosną nowinę dalej i odliczam na oko ile jeszcze ludzi przede mną. Dobrze że mam dyskietki przy sobie. Mam na co nagrać Cannona. Cholera! Znów zakląłem. Czy starczy mi dyskietek? Chyba Jools i spółka nie zrobili tasiemca rodem ze Sierry na kilkanaście bezcennych dyskietek? Z mojej strony więc wędruje nerwowe pytanie w druga stronę – do czoła kolejki: Wie ktoś ile nowy Cannon ma dysków? Czekam na zwrotną odpowiedź ściskając swoje pudełko, wiedząc że nie jestem jedynym który ma taki sam problem tego mglistego, listopadowego poranka…
Zostaw komentarz
You must be logged in to post a comment.